Archiwum

Stefan Pastuszewski Niepokojąca estetyka ukraińskiej przestrzeni

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Ogromna, piękna i bogata ukraińska kraina ma pewien mankament. Z naszego, zachodnioeuropejskiego punktu widzenia. Estetyka!
Szukając mitów założycielskich i budując swoją tożsamość, po raz pierwszy posiadając własne państwo, naród ukraiński jakby przesadzał w eksponowaniu wspólnych dla siebie wartości.
Oprócz chaosu różnych haseł i symboli, wyróżniają się w krajobrazie nad Dnieprem, Dniestrem i Bohem trzy elementy estetyczne: pomniki, kopce, obiekty sakralne.
Do 1991 roku centralne place miast i wsi zajmowały pomniki W.I. Lenina, dziś zastąpiły je pomniki z głębszych, ale też i najnowszych dziejów Ukrainy. I też są monumentalne, i też robione na jedno kopyto, zazwyczaj socrealistyczne. I też jest ich za dużo. Prym wiedzie oczywiście Taras Szewczenko (1814-1961), uznany za najwybitniejszego twórcę ukraińskiego romantyzmu i budziciela narodowego ducha.
W wielu przypadkach stoi na miejscu monumentu wodza rewolty październikowej, nierzadko też jest malowany srebrną lub złotą srebrzanką. Jego łysa głowa i zasępione lico powodują, że wielu przybyszów bierze Tarasa za Ilijcza. Czasem wydaje się, że w pomniku wodza zmieniono tylko głowę i to chyba tylko częściowo.
- Rozumiem budowę tożsamości, ale zastąpić jednego bałwana drugim, to chyba jednak nie ta droga – utyskuje jeden z moich ukraińskich rozmówców, bo Ukraińcy jako dzicy indywidualiści nie są tak jednomyślni jak Niemcy. Ci zza Dniepru potrafią w oczy nazwać tych sprzed Dniepru bandytami.
A w ukraińskim języku potocznym słowo bałwan oznacza idola.
Krajobraz pozamiejski psują kopce. Już sama forma stożka w terenie jest drażniąca, a co dopiero, gdy stożek ów niczym choinka dźwiga krzyż, figurę Matki Bożej, zazwyczaj w symbolu Bogurodzicy Pokrowskiej, płytę z tryzubem i dwie flagi: państwową czyli sino-żółtą oraz czarno-czerwoną Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Czasem dochodzą do tego tablice z nazwiskami lokalnych bohaterów spod znaku OUN i UPA oraz różne ornamenty ludowe.
Drażniące i niepokojące, przynajmniej mój zmysł estetyczny zastawienia kształtów i barw! No cóż, ale styl ukraińskiej sztuki od czasów romantyzmu jest ciemny i zawiły, duch jego namiętny i destrukcyjny, zaś wartości wyniesione bardzo wysoko, to dzikość, ponurość, bezwzględność, twardość, często też okrucieństwo.
Z tej dotychczasowej przestrzeni wyrasta architektura, wciąż jeszcze pławiąca się w ukraińskim stylu narodowym, wypracowanym przez B. Nahornego (1848-1921) w Galicji. Zaadaptował on akademicko spreparowany przez T. Hansena styl neobizantyjski, cechujący się pseudoromańskimi portalami, biforiami, fryzami arkadowymi i parasolowymi kopułami w przypadku budowli sakralnych, które w wydaniu architektów skupionych w Towarzystwie dla Rozwoju Sztuki Ruskiej, często przybierały kształt dzwonów. Manierystycznie, a nierzadko i mechanicznie, z zachwianiem proporcji i równowagi powtarzano to aż do 1914 roku, zarówno w budownictwie sakralnym Kościoła greko-katolickiego, jak i świeckim.
Obecnie rozwiązania te, są jakby bezmyślnie kopiowane, z dodatkiem bolszewickiego monumentalizmu, w powstających niczym grzyby po deszczu cerkwiach Kościoła greko-katolickiego i czterech Kościołów prawosławnych, a także i w kaplicach przydrożnych. Doprawdy, ale szokuje kopuła takiej kaplicy, nieraz większa od korpusu, na dodatek świecąca w słońcu pseudo-złotem lub na ostro ocynkowaną blachą. Często świątynie takie są wyższe niż szersze, co budzi podejrzenie, że nie o skupienie modlitewne w nich idzie, ale o zwrócenie uwagi, zaniepokojenie, przytłoczenie. Gdy do tego wszystkiego dochodzą jeszcze liczne elementy neo-klasycyzmu stalinowskiego i unfornizmu kubicznego,  zaklętego pod postacią betonowych chruszczówek, to doprawdy, ale ulgą dla oka i emocji jest spacer po sielankowych centrach galicyjskich miast i miasteczek, o ile nie zostały one zniszczone przez wojnę. Ulgą jest też subtelna estetyka architektury tych kilku, jakże różnych od siebie rumuńskich krain (Bukowina, Mołdawia, Wołoszczyzna, Siedmiogród, Banat), ale też fenomen wielokulturowości Zakarpacia, teraz politycznie ukraińskiego, a do końca II wojny światowej…..czechosłowackiego. Ale i tam, jak to na głębokiej prowincji bywa, znajdują się monumenty komunistyczne, choćby ten w Rachowie.


Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.